sobota, 1 września 2012

Kłopoty z teściową. "Dwie królowe"

Pierwsze i często jedyne skojarzenie, które nasuwa się na hasło "królowa Bona"? To to, że przywiozła do Polski włoszczyznę. Józef Ignacy Kraszewski opisuje jak wielką rolę odgrywała ona na dworze Zygmunta Starego.

Akcja Dwóch królowych toczy się na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Od momentu kiedy postanowiony został ostatecznie ślub młodego króla z Elżbietą Habsburżanką, aż do chwili jej śmierci. Książka podzielona jest na trzy tomy. W pierwszym poznajemy dwór królewski, a właściwie dwory króla i królowej. Zygmunt jest już stary, schorowany, dla świętego spokoju ustępuje żonie we wszystkim, jego jedynym pragnieniem jest, żeby Zygmunt August poślubił Elżbietę. Plan ten bardzo irytuje Bonę,  która stara się krzykiem, złością, podstępem i intrygami nie dopuścić do tego związku. Przyzwyczajona do rządzenia, stara się uzależnić od siebie syna, tak aby po śmierci męża nie oddać nikomu władzy. Podsuwa Augustowi kochanki, otacza go swoimi stronnikami.

Drugi tom to czas zaślubin, przybycia młodej królowej do Krakowa. Czas pierwszych konfrontacji i pierwszych, starannie ukrywanych, ataków epilepsji młodej małżonki. Coraz liczniejsze robią się intrygi Bony. Osacza ona Elżbietę, otacza wiernymi sobie służącymi, ogranicza jej wolność, nie dopuszcza do kontaktów ze świeżo poślubionym mężem. Z kolei tom trzeci to opis powolnej emancypacji Augusta spod wpływu matki.

Józef Ignacy Kraszewski przedstawia dwie, tytułowe, królowe w całkiem odmienny sposób. Bona to typowa Włoszka. Skora do krzyków, kłótni, wybuchów emocji. Kiedy coś idzie nie po jej myśli pada na ziemię i drze na sobie ubrania. Oprócz, wspomnianej wcześniej, włoszczyzny przywiozła ze swojej ojczyzny skłonność do knucia i usuwania niewygodnych przeciwników. Za to Elżbieta jest absolutnym jej przeciwieństwem. Łagodna, nieśmiała, z pogodą znosi wszystkie szykany starej królowej, nie daje się wyprowadzić z równowagi. Bona to kobieta z charakterem, którą można lubić lub nienawidzić, Elżbietę kochają wszyscy, ale jak dla mnie była mdła.

Powieść zdecydowanie została zdominowana przez Bonę. Niezauważeni się stają obaj królowie. Starszy godząc się z jej zachciankami dla utrzymania ciszy i spokoju, a młodszy, będąc całkowicie podporządkowanym matce. Jedyną osobą, która wypowiada jej otwartą wojnę jest poseł cesarki: Marsupin. Pojedynek tej dwójki Włochów został wręcz mistrzowsko opisany. Każda kolejna próba przechytrzenia, podejścia przeciwnika budziła moje zaciekawienie i, niejednokrotnie, uśmiech.

Przez książkę przewija się jeszcze jeden wątek: zakochanego w kochanicy króla, dworzanina. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Petrek do najmłodszych i najurodziwszych, łagodnie mówiąc, nie należy zaś panna jest rozpuszczoną pięknością. Jego starania i upór momentami wydają się zabawne, częściej jednak żałowałam biedaka, który porwał się z motyką na słońce.

Dwie królowe powstały w oparciu nie tylko o liczną literaturę historyczną, ale przede wszystkim, w oparciu o źródła. Tam gdzie się dało Kraszewski sięgał do listów i dokumentów. Dzięki czemu obraz dworu, który stworzył w swojej powieści wydaje się być dość wiarygodny. Oczywiście, jak zawsze w przypadku powieści historycznych, prawda chwilami była dopasowywana do fabuły. 

To co momentami nużyło podczas czytania, to język. Z jednej strony mamy do czynienia z silną archaizacją, w tym wypadku jednak większość niezrozumiałych zwrotów jest wyjaśniona w przypisach na końcu książki (osobiście nie cierpię przypisów umieszczanych na końcu a nie pod tekstem). Drugim aspektem jest to, że książka powstała w 1883 roku czyli prawie 150 lat temu. Od tego czasu język zdążył wyewoluować, zmienić swoje tempo, składnię itp. przez co współczesnego czytelnika chwilami nuży. Ale naprawdę tylko chwilami.

Dwie królowe to dwudziesta z, liczącego dwadzieścia dziewięć powieści, cyklu opisującego dzieje Polski od czasów przedpiastowskich (Stara baśń) aż do królów elekcyjnych (Saskie ostatki: August III). Jest to również moje drugie spotkanie zarówno z twórczością Kraszewskiego jak i z wspomnianą serią. Na pewno też nie ostatnie.

Dla mnie Dwie królowe stały się taką nieodkrytą perełką. Szczególnie teraz, kiedy wszyscy, również ja, zaczytują się zagranicznymi powieściami historycznymi, a o tych rodzimych nikt nie słyszał. Czytając kilka lat temu Braci zmartwychwstańców (którzy mam wrażenie byli jeszcze lepsi), nie miałam zielonego pojęcia, że jest to cząstka całego cyklu. Teraz będę to nadrabiać. Dlatego też polecam, zarówno książkę jak i całą sagę, wszystkim miłośnikom gatunku.


Po książkę sięgnęłam w ramach wyzwania czytelniczego "Tydzień bez nowości", które przypomnieć ma książki wydane przed 2000 rokiem.



7 komentarzy:

  1. Bona zawsze mnie intrygowala, ale jeszcze nie próbowałam sięgnąć głębiej i dowiedzieć si ęo niej więcej. Świetna książka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momentami przypomina taki stereotypowy włoski film: dużo krzyku i machania rękami :). Ale Bony jest w niej wybitnie dużo więc polecam.

      Usuń
  2. Książkową Bonę znam z książki "Smok w herbie" Auderskiej i oczywiście z serialu, więc Bona nieodmiennie kojarzy mi się z Aleksandrą Śląską. Jeżeli idzie o Kraszewskiego, to ja akurat zaczęłam lekturę jego książek od powieści ludowych, więc może czas zajrzeć w historyczne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Smoka w herbie" nie czytałam- warto sięgnąć?
      Mnie historyczne do siebie przekonały :) Do "Starej baśni" się przymierzę.

      Usuń
    2. "Smoka w herbie" czytałam dawno, ale pamiętam, że mi się podobał i bardzo podobny był do serialu "Królowa Bona", no ale trudno, żeby nie był :-)

      Usuń
    3. Smoka w herbie mam nawet w mojej kolekcji. Bardzo fajne klimaty. Ja ostatnio u Popławskiej o Bonie czytałam :)

      Usuń
    4. Rośnie mi liczba polskich autorów piszących książki historyczne :) Będę miała po co sięgać.
      Mam wrażenie, że czytałam coś Popławskiej, ale co to chyba sobie nie przypomnę.

      Usuń