poniedziałek, 17 września 2012

"Lew i lilie"

Muszę się do czegoś przyznać: Nie mam czasu pisać :( Czytać owszem, w tramwajach, autobusach, pociągach, poczekalniach..., ale z pisaniem to już gorzej. W ciągu najbliższych dni powinno się to zmienić, a na razie mam dla Was dwie "zaległe" recenzje (takie napisane w czasach przedblogowych dla nakanapie.pl, i które później nie zostały wrzucone na bloga). Dzisiaj pierwsza: Lew i lilie.

Swoimi poprzednimi książkami Maurice Druon przyzwyczaił nad do tego, że jest francuskim mistrzem powieści historycznych, a pod jego piórem ożywa średniowieczna Francja. To mistrzostwo ukazał również w kolejnym tomie.

Lew i lilie to szósta, przedostatnia, książka z serii Królów przeklętych Jej akcja zaczyna się w momencie śmierci ostatniego z przeklętego rodu: Karola IV Pięknego. Koniec dynastii staje się przyczyną dworskich intryg, gdzie każdy chce uzyskać dla siebie jak najwięcej. Mistrzem pałacowych gier okazuje się hrabia Robert d'Artois. Przekupstwem, obietnicą czy groźbą nakłania francuskich wielmożów do powierzenia władzy Filipowi VI. Jak zawsze celem, który mu przyświeca jest odzyskanie hrabstwa Artois. Autor powraca tutaj do sporu, który trwa już od początku sagi, wielokrotnie wpływając na losy Francji. Druon po raz kolejny przywołuje skłóconą parę: Roberta d'Artois i hrabinę Mahaut. Tym razem ich konflikt, a dokładniej walka hrabiego o spadek, zdominował całą fabułę książki. Zdecydowanie również wpłynął na jej dynamizm gdyż nie da się zaprzeczyć, że obie strony w swoich dążeniach bywały gwałtowne, okrutne i przekonane o własnej racji.
Kontynuując wątki zaczęte w poprzednim tomie Druon zabiera nas kilka razy na drugą stronę Kanału La Manche, gdzie kończy się romans królowej Izabeli i gdzie spod władzy ministra wyzwala się młodziutki król Edward III. W ostatnią taką podróż udajemy się wraz z hrabią d'Artois, który przegrawszy swoją sprawę we Francji, postanawia szukać sprawiedliwości u odwiecznego wroga przyczyniając się w ten sposób do wybuchu wojny stuletniej.
Po raz kolejny autor ukazuje nam świat, w którym trudno odróżnić literacką fikcję od historii. Jest to jedna z lepszych powieści w całym cyklu. Dynamiczna fabuła, ciekawe postacie czyli wszystko za co pokochaliśmy Maurice'a Druona przy Królu z żelaza. Wyraźnie widoczna jest jednak chęć zamknięcia serii. Autor kończy rozpoczęte we wcześniejszych książkach wątki, jednocześnie nie zaczynając już praktycznie żadnych nowych. Bohaterów, którzy wcześniej budowali fabułę usuwa. Momentami miałam wrażenie, że zabiegi te mają na celu uniemożliwienie czytelnikom wysuwania próśb o kontynuację cyklu. Mimo tego wyraźnego dążenia do pożegnania się ze stworzonym przez siebie światem muszę przyznać, że książka jest jedną z bardziej interesujących w całej serii.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serwisowi nakanapie.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz