niedziela, 7 października 2012

Dla własnej butelki. "Winnica w Toskanii"


Kocham Włochy. Zazdroszczę im słońca, kuchni, zabytków. Dlatego też chętnie czytam książki o tym kraju. Winnica w Toskanii miała być moim kolejnym spotkaniem ze słoneczną atmosferą Italii.

Fabuła książki jest dość prosta. Ferenc Mate to Węgier, który wraz z rodziną podróżuje po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca. Obecnie mieszka w Toskanii i marzy o posiadaniu własnej winnicy. Początkowo ma nadzieję na zakup pól przylegających do jego domu. Kiedy jednak okazuje się to niemożliwe rozpoczyna poszukiwania zakrojone na szerszą skalę. Ich efektem jest zakup, położonego w dolinie Montalcino, średniowiecznego domostwa i dwudziestu czterech hektarów lasu, gajów oliwnych i winnicy. Wszystko to ma miejsce na pierwszych 50 stronach powieści. Kolejne 180 stron to szczegółowy opis  remontu jaki został przeprowadzony oraz relacja z zakładania winnicy. Momentami miałam wrażenie, że po kolejnym profesjonalnym opisie będę mogła założyć własne uprawy w ogródku. 

Mate zdaje nam zdecydowanie zbyt szczegółową relację z przeprowadzanych prac. To co go chwilami broni to, z jednej strony, autentyczna fascynacja opisywanym tematem, z drugiej momentami ironiczne podejście. Widoczne ono jest szczególnie wtedy gdy zdaje sobie sprawę z bezsensowności wysiłków czy po raz kolejny przyznaje się do używania ciężkiego sprzętu, którym posługiwać się nie potrafi co prowadzi np. do zburzenia części postawionej przed kilkoma godzinami ściany. Przyznam, że chwilami książka mnie bawiła, niestety nie były to chwile zbyt liczne.


Winnica w Toskanii to doskonałe studium stereotypowych, śródziemnomorskich zachowań. Mate patrzy na interesy i pracę jak typowy człowiek Zachodu, którego początkowo dziwią np. różne ceny posiłków w trattoriach- niższe dla "swoich" i wyższe dla turystów.

To czego pełna jest książka to opisy zarówno miejsc, jak i potraw czy wina. Te pierwsze zdecydowanie mnie nużyły, szczególnie gdy autor przedstawiał dokładnie grubość murka otaczającego taras czy ślady dzików znalezione na ścieżce. Z kolei chętnie czytałam o lokalnych potrawach. Dlatego też bardzo przyjemną niespodzianką była miniksiążka kucharska znajdująca się na końcu i zawierająca tradycyjne toskańskie przepisy.

Plusem Winnicy w Toskanii jest emocjonalny stosunek autora do tematu. Ferenc Mate to nie tylko pisarz i żeglarz, ale najprawdziwszy wytwórca wina. I rzeczywiście podczas lektury czuć było emocje, które towarzyszyły mu w trakcie zakładania winnicy. Niestety te zalety to zbyt mało aby powieść obroniła się w powodzi książek o sielskim włoskim życiu, które ukazują się na rynku wydawniczym.

6 komentarzy:

  1. Lubię takie klimatyczne książki, lubię też Włochy :) Więc bez wątpienia zwrócę na tę książkę uwagę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnimi czasy, na rynku pojawiło się sporo pozycji o podobnej fabule. Toskania, domy, winnice i podobne. Akurat tego tytułu nie czytałam, ale z chęcią to nadrobię. Z podobnych zaś miałam do czynienia z "Lato w Toskanii" Elizabeth Adler, ale to bardziej romansidło jest. W każdym bądź razie lubię takie klimatyczne książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię, ale ta mnie rozczarowała. Może dam szansę za to "Latu w Toskanii"

      Usuń
  3. Ostatnio widzę mnóstwo takich książek i to mnie bardzo zniechęca po sięgnięcie po, którą z nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie bo naprawdę kocham Włochy :) Także będę sięgać po te, lepsze lub gorsze, propozycje i, mam nadzieję, znajdować perełki.

      Usuń
  4. Nie zauważasz subtelnego humoru autora, autoironii wobec szalonych poczynań, miłych i solidnych relacji międzyludzkich, szokujących -jak piszesz- człowieka Zachodu, którym autor przecież nie jest.Nie widzisz mądrości dojrzałego życia, autorefleksji nienachalnej przecież?

    OdpowiedzUsuń