piątek, 8 marca 2013

Opętana żądzą. "Dziedzictwo"

Trudno było być kobietą w dawnych czasach. Szczególnie kobietą wyzwoloną, taką która nie chce dać się zamknąć w saloniku z igłą w ręku, nie chce aby ktoś decydował o jej życiu. Chce być za to samodzielna i być właścicielką ziemi.

To ostatnie pragnienie wywarło szczególny wpływ na Beatrice Lacey. Od momentu kiedy, jako kilkulatkę, ojciec posadził ją przed sobą w siodle i zabrał na objazd posiadłości, stała się ona na stałe związana z Wideacre. Widziała się w roli dziedziczki i zarządcy, szczególnie, że jej starszy brat Harry przejawiał dużo większe zainteresowanie książkami niż rolą. Dlatego też Beatrice przeżyła ogromny szok gdy dowiedziała się, iż jej przeznaczeniem jest opuścić rodzinną posiadłość, wyjść za mąż, przeprowadzić się wraz z mężem tam gdzie on sobie tego zażyczy i zająć się sprawami odpowiednimi dla damy: haftowaniem, czytaniem, modą. Nie mogła się ona pogodzić z tym, że Wideacre przejdzie w ręce brata i zaczęła dążyć do tego, żeby nigdy nie opuścić domu.

I od momentu podjęcia tej decyzji przez bohaterkę powieść zaczyna robić się coraz bardziej mroczna. Uczynek, który wydaje się czytelnikowi szczytem zła jakie może wyrządzić bliskim młoda dziewczyna, staje się dopiero początkiem całej spirali okrucieństwa i zbrodni, a przemoc, zarówno fizyczna jak i psychiczna z każdą stroną ulega eskalacji. Beatrice jest zdecydowana na wszystko byleby tylko pozostać w Wideacre i sprawować tam władzę. Nie zawaha się przed zniszczeniem nikogo i niczego.

Philippa Gregory niesamowicie zaskoczyła mnie Dziedzictwem. Przywykłam do tego, że w swoich książkach nie waha się ona opisać brudnych ludzkich spraw, ale brutalny seks, uzależnienie psychiczne, kolejne zbrodnie czy wewnętrzna pustka bohaterki nie były tym czego spodziewałam się po tej powieści. Z jednej strony odpychała mnie ona od siebie atmosferą przesyconą złem, z drugiej nie potrafiłam przestać jej czytać. Po raz kolejny udało się autorce zafascynować mnie stworzonym przez siebie światem.

Tak naprawdę Beatrice jest jedną z dwóch wyrazistych postaci całej książki. Zarówno jej matka, jak i brat i jego żona są pozbawiani charakteru co bohaterce wielokrotnie udaje się wykorzystać. Widząc, że w domu dzieją się złe rzeczy żadna z tych dwóch kobiet nie ma odwagi złożyć w jedną całość wszystkich informacji i odkryć prawdy. Trochę więcej charakteru ma mąż Beatrice. Kiedy zauważa jej prawdziwą naturę podejmuje z nią walkę. Jej przebieg śledziłam wręcz z zapartym tchem, gdyż przez chwilę miałam nadzieję iż miłość przemieni Beatrice.

Jeżeli czytaliście Kwiaty na poddaszu i zafascynowały Was losy rodzeństwa Dollangangerów to również Dziedzictwo powinno przypaść Wam do gustu. Wydaje mi się nawet, że jest ono książką mocniejszą i ciekawszą od powieści Virginii Andrews.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat


8 komentarzy:

  1. "Kwiaty na poddaszu" mam zamiar zacząć czytać w weekend. Książki Gregory brzmią zachęcająco, ale na razie nie czuję potrzeby rzucenia się na nie.
    Atmosfera przesycona złem - coś dla mnie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja momentami bardzo nie chciałam jej czytać- nie tego się spodziewałam i to miała być ta "przyjemna" lektura przed kolejną ponurą. Nie wyszło.
      A książki Gregory uwielbiam. Tworzy ogromne historyczne cegły nie zasypując czytelnika danymi i nie zanudzając. Ale to trzeba lubić ten gatunek literatury.
      Też mam takich autorów, którzy "brzmią zachęcająco", ale przeczytam ich powieść może kiedyś :)

      Usuń
  2. Aleśmy się zgrały z recenzją książki!
    Mnie również zdumiała Philippa w takiej odsłonie - nie spodziewałam się, że zafunduje nam jazdę bez trzymanki! Ale nie sposób się od książki oderwać!
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście :)
      Masz zamiar przeczytać kolejne części? Ja na razie sobie daruję. Obawiam się co w nich autorka funduje czytelnikom.

      Usuń
  3. Ależ ja poluję na tę książkę! I na dodatek nigdzie jej nie ma... następnym razem muszę przycisnąć panie w bibliotece, żeby mi tę książkę w końcu odłożyły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyciśnij :) Książka naprawdę jest wciągająca i ciekawa, szczególnie jak nie będzie takim szokiem jak dla mnie :)

      Usuń
  4. Mam na półce wszystkie powieści Gregory, które opowiadają o postaciach historycznych. Większości z nich jeszcze nie czytałam, bo ciągle brak mi czasu, ale dzięki tym jej książkom, które już znam mogę w ciemno powiedzieć, że będą mi się podobać. Inaczej sprawa ma się z Sagą rodu Lacey'ów. Póki co, mam tylko "Dziedzictwo". Spoglądałam na nią z nieufnością przypuszczając, że to nudnawe romansidło, a tu się okazuje, że to książka jak najbardziej dla mnie - mroczne klimaty w oprawie historycznej wolę o wiele bardziej, niż ckliwe obyczajówki. Tylko mam teraz problem - czy można ją czytać nie posiadając kolejnych tomów? Czy posiada jakieś zakończenie, czy też akcja jest zupełnie otwarta?

    I jeszcze jedno - porównałaś "Dziedzictwo" do "Kwiatów na poddaszu". Czy faktycznie są podobne? "Kwiaty" mnie zniesmaczyły - czyta się to dobrze, ale bardzo źle wpłynęło na moją psychikę czytelniczą, jakbym ruszała bolącym zębem. Widząc, jak seria jest popularna, sięgnęłam jeszcze po "Płatki na wietrze", żeby mieć prawo się o nich wypowiadać. Byłam przerażona tym, że ludzie piszą takie książki. Uważam je za przykład patologii umysłowej autorki. Jeśli "Dziedzictwo" jest do tego rzeczywiście podobne, to muszę sięgnięcie po tę książkę poważnie przemyśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedzę, że nie tylko ja gromadzę jej książki z zamiarem przeczytania "kiedyś, jak będzie czas". Na razie czytałam głównie serię tudorowską i jestem nią urzeczona. Cykl o wojnie dwóch róż też zapowiada się interesująco.

      "Dziedzictwo" opowiada losy jednego pokolenia, konkretnej walki o władzę. Jak dla mnie spokojnie można ją czytać bez sięgania po kolejne części- ja na razie przynajmniej mam właśnie taki zamiar.

      Co do mojego porównania. Dla mnie te książki prezentują podobną "wrażliwość". Obie autorki sięgają do najbardziej plugawych ludzkich zachowań. Dodatkowo z lubością je opisują. Podobnie jak Ty byłam przerażona, szczególnie tym, że Gregory wydaje się wnikać w psychikę swojej bohaterki, a nie ukrywajmy, że Beatrice jest psychopatką. Problem z "Dziedzictwem" jest taki, że jednocześnie obrzydza, odpycha i przyciąga. No i jest zdecydowanie grubsze od "Kwiatów...". Możesz spróbować i jak stwierdzisz, że to jednak nie dla Ciebie to rzucić ją w kąt. Ja rezygnuję z lektury kolejnych tomów. Przynajmniej na bardzo długi czas.

      Usuń