wtorek, 15 lipca 2014

Owoc zamiast czekolady. "Brzoskwinie dla księdza proboszcza"

Przyznam się Wam do czegoś w tajemnicy: nie podobała mi się ta książka. Ale tylko trochę. I na początku. Miałam wrażenie, że Harris porusza "bezpieczne" tematy. Takie, które budzą kontrowersje i sprawiają, że książka się sprzedaje. Kiedy jednak zagłębiłam się w lekturze autorka, po raz kolejny, uwiodła mnie opowiadaną przez siebie historią.

Po raz kolejny główną bohaterką autorka czyni, znaną nam już z powieści: Czekolada i Rubinowe czółenka Vianne Rocher. Los sprowadza ją z powrotem do Lansquenet, miejscowości, która stanowiła miejsce akcji w Czekoladzie. Od jej wyjazdu osiem lat temu wiele się zmieniło. Za rzeką powstała niewielka dzielnica muzułmańska a jej mieszkańcy są skłóceni z katolikami zamieszkującymi centrum. Dodatkowo jedna z dwóch osób, które starały się wypracować zasady wzajemnego współistnienia czyli ksiądz Reynaud zostaje oskarżona o podpalenie islamskiej szkoły i odsunięta na boczy tor, zarówno przez zwierzchników jak i parafian. 

Osobą, która wydaje się być odpowiedzialna za cały konflikt jest Ines, spowita w czarną burkę niewiasta,  która przyniosła do osady ortodoksyjne zasady islamu. Dla Vianne jest ona kolejnym wcieleniem "mężczyzny w czerni"- źródła zła i zagrożenia.

źródło
Brakowało mi w tej książce dobrej magii, która zawsze towarzyszyła Vianne. Nie było specjalnych czekoladek, parujących kotłów i zaklęć szeptanych nad słodyczami. Vianne jest tym razem, wrażliwą na cudze uczucia, matką dwóch córek. Nie obce są jej zazdrość i podejrzliwość w stosunku do ukochanego mężczyzny, troska o dzieci, chęć odzyskania dawnej przyjaciółki. Miałam wrażenie, że stała się zdecydowanie łagodniejszą osobą.

Brakowało mi również w Brzoskwiniach dla księdza proboszcza córek Vianne. Z jednej strony przewijały się one co chwilę przez strony powieści, ale mimo wszystko zostały zepchnięte na dalszy plan.

źródło
Wielką przemianę przeszedł również tytułowy proboszcz (po raz kolejny jest on jednym z narratorów powieści). Przykro robiło mi się gdy jego wysiłki spełzały na niczym, a wszelkie dobre chęci traktowane były podejrzliwie.

Po raz kolejny Joanne Harris stworzyła opowieść, którą czyta się wspaniale. Która wciąga czytelnika, budzi niepokój, a jednocześnie sprawia, że chcemy więcej. Jednak, tak jak pisałam na początku, Brzoskwinie dla księdza proboszcza nie obudziły mojego zachwytu. Głównie chyba przez dość stereotypowe ukazanie islamu i w ogóle wykorzystanie tego, dość gorącego w obu jej ojczyznach, tematu. Oczywiście, nie uważam, że powinien być on pomijany, ale jednak sposób prezentacji do mnie nie trafił.

Mam wrażenie, że seria o Vianne pierwotnie wcale nie miała być serią. Jeżeli sięgnę po kolejne jej tomy (o ile takie będą) to jedynie z ciekawości w jakie jeszcze kłopoty wpakują się bohaterki. Mimo tego, po inne książki Harris będę sięgać z ogromną chęcią.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Grunt to okładka

5 komentarzy:

  1. Skoro jest to kontynuacja - jak wynika z informacji na okładce - najpierw sięgnę po "Czekoladę" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po niej po drugą część trylogii: "Rubinowe czółenka". "Brzoskwinie..." są dopiero częścią trzecią. Ale że to "Czekolada" jest popularniejsza to ona została umieszczona na okładce :)

      Usuń
  2. Przestraszyłam się przeczytawszy pierwsze zdanie recenzji!:) I zwątpiłam w siebie, bo byłam pewna, że ta powieść będzie Ci się bardzo podobała. Ufff, Ty niedobra kobieto! :):)
    Dla mnie "Czółenka" są najsłabsze z cyklu, właśnie przez to, że za dużo tam magii. W "Czekoladzie" była dyskretna, jakbyśmy patrzyli na nią przez zasłonę, w "Rubinowych czółenkach" wylewała się z każdej strony zbyt nachalnie. "Brzoskwinie" podobały mi się ogromnie, bo bardziej przypominały pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście "Czółenka" zalatywały lekko Hogwartem, ale w "Brzoskwiniach" było jej dla mnie jednak ciut za mało. No i prawie wcale nie było czekolady. To trochę dziwne oglądać Vianne nie robiącą pralinek.
      Oj, że od razu niedobra :) Powieść oczywiście jest świetna, ale dobór tematu mnie nie zachwycił. Chyba trochę za dużo stereotypów się przewinęło.

      Usuń
  3. Nie czytałem dwóch poprzednich cześć tylko od razu sięgnąłem po BRZOSKWINIE, a wzięło się to z tego, że gdzieś w necie zobaczyłem fragment z tekstu o "pociągu" zafascynowany książkami P.Coelho pomyślałem, że to będzie książka dla mnie.
    Obawiałem się frywolnego romansidła, ale książka zaskoczyła mnie niesamowicie.
    Zupełnie inna niz pisze Coelho, zupełnie inna niz sie spodziewałem, ale akcje które się rozgrywały, połączone z nutka magii, czy zwykłych opisów, otoczenia sprawiły, że wciągałem się coraz bardziej.(zakończenie troszkę słabe) aczkolwiek z czystym sumieniem gorąco polecam.!
    Zastanawiam się czy sięgnąć po pierwsze dwie części, opinie które czytam raczej mnie zniechęcają.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń