poniedziałek, 15 września 2014

Nowy Jork, który się bawi. "Dobre wychowanie"

Czasem wystarczy jedno słowo, jeden gest czy jeden zapach żeby przenieść się w czasie i wrócić do przeszłości. Katey wystarczyło jedno spojrzenie. Dwa, wiszące na wystawie w muzeum, zdjęcia sprawiły, że oto porzuciła ona rok 1966 i zabrała nas w szalone lata trzydzieste.

Sylwester roku 1937. Katey i jej współlokatorka Eve świętują w niewielkim nowojorskim klubie. Całkiem przypadkowo poznają Tinkera- mężczyznę zamożnego, pochodzącego z wyższych sfer. Dla dziewczyn, które wynajmują wspólnie pokój w pensjonacie dla dziewcząt, a na seanse kinowe wkradają się wejściem dla personelu, świat z którego pochodzi mężczyzna jest całkowicie obcy. Mimo wszystko zawiązuje się nić sympatii pomiędzy nimi. Pojawia się również rywalizacja między kobietami. Rodzący się romans komplikuje wypadek samochodowy, w którym jedna z bohaterek zostaje poważnie ranna. Jej długotrwała kuracja i opieka, którą otacza ją Tinker sprawia, że obie kobiety przewartościują swoje życia. 

Wraz z Katey przenosimy się do Nowego Jorku, który jednocześnie cierpi z powodu gospodarczego kryzysu i się bawi. W niewielkich lokalach rozbrzmiewa jazz, w księgarniach ukazują się coraz to nowe powieści Agaty Christie, mężczyźni idą walczyć o wolność w Hiszpanii, zaś kobiety walczą o równe prawa. Katey własnym sprytem i inteligencją wydeptuje sobie drogę do kariery i światka elity. A jednocześnie czeka na prawdziwe i szczere uczucie.

źródło
Tytułowe Dobre wychowanie to zbiór zasad uprzejmości spisany przez Jerzego Waszyngtona. Książka, która towarzyszy bohaterom, zostaje tu potraktowana dość przewrotnie. Myliłby się ten, kto uznał, że reguły spisane sto pięćdziesiąt lat wcześniej służą komuś do pracy nad sobą.

Zdecydowanym plusem powieści jest to, że nic w niej nie jest oczywiste. Już na początku autor wplątuje bohaterów w miłosny trójkąt, którego rozplątanie zajmie im całe miesiące. Za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że już wiem jak dalej potoczą się losy Katey, Eve i Tinkera Amor Towles udowadniał mi, że się mylę. Zresztą miłosna układanka nie była jedyną taką zagmatwaną rzeczą.

źródło
Jak dla mnie, Dobre wychowanie jest książką dość nierówną jeśli chodzi o język czy budzone zaciekawienie. Były takie momenty kiedy powieść pochłaniała mnie całkowicie i nie mogłam się od niej oderwać, były jednak też takie, że nie wiedziałam kto jest kim i czułam się zainteresowana dość średnio. Dodatkowo cały czas miałam wrażenie, że dostaję jakąś cukierkową wersję historii. Towles pisząc o bardzo ciężkich dla Amerykanów, jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, latach 30. pokazuje jedynie blichtr i bogactwo. Nawet Katey i Eve, dziewczyny które muszą zarabiać na swoje życie, nie skarżą się na wielki kryzys. Początkowo mnie to nawet lekko irytowało, ale później pomyślałam, że w końcu jesteśmy we wspomnieniu Katey, a przecież człowiek zawsze pamięta swoją młodość jak złote czasy, pełne nadziei, radości i towarzystwa, zaś złe chwile są z pamięci wypierane.

Przyznaję, że osobiście nie jestem tą książką zachwycona. Jednocześnie też nie mogę powiedzieć, że mi się ona nie podobała. Była całkiem przyjemną i wciągającą lekturą. Jeżeli więc lubicie klimat Ameryki sprzed II wojny, to Dobre wychowanie powinno Wam przypaść do gustu.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle

4 komentarze:

  1. Mnie się ta książka raczej nie podobała - taka o niczym. Ale piękne zdjęcia zamieściłas jako dodatek do recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też nie pieję nad nią z zachwytu :) Jak dla mnie zachowywała przyzwoity poziom nieabsorbującej powieści umieszczonej w ładnym środowisku.
      A zdjęciami starałam się oddać klimat szalonego Nowego Jorku. Cieszę się, że wpadają w oko.

      Usuń
  2. Widzę, że to lektura dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie oczarował klimat tej powieści, niemal słyszałam cichutkie nuty jazzu sączące się z jej stron (rety, ależ mi to poetycko wyszło, hihi).

    OdpowiedzUsuń